O tym jak Szaman podbijał Ślężę

Pisałam kiedyś, że kocham góry? Jest to miłość należąca do tych trudnych, o statusie związku „to skomplikowane”, aczkolwiek prawdziwa i szczera. Zazwyczaj brakuje nam czasu na górskie wyprawy, no i (chociaż wstyd się przyznawać) kondycja całej ekipy pozostawia troszkę do życzenia. Chociaż 10km spaceru po płaskich ścieżkach nie stanowi większego problemu, wędrowanie po górach to troszkę co innego.

Od stycznia, kiedy to wylądowaliśmy na wrocławskich Stabłowicach, przez okna widzimy Ślężę. Góra kusiła, informacje w Internecie zachęcały, natomiast resztki zdrowego rozsądku podpowiadały: jest zimno, mokro, ślisko, śnieżnie – przygotuj psa i jedźcie kiedy górę opanują przyjemne wiosenne okoliczności przyrody.
W końcu kondycja uległa poprawie, nastały przyjemne do chodzenia temperatury i dzień w którym większość ludzi pracuje lub się uczy. Zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy podbijać Ślężę. Zdecydowanie było warto!

Ślęża to najwyższy szczyt Masywu Ślęży i całego Przedgórza Sudeckiego.  Nie jest to góra imponujących rozmiarów porównywalnych z Rysami. Jej wysokość to zaledwie 717,5 m n.p.m. Wybraliśmy szlak żółty wg nas najatrakcyjniejszy dla żółtodziobów rządnych wrażeń turystycznych. Nasza wędrówka, według doniesień niezawodnego Endomondo, zajęła nam 3 godziny, przeszliśmy dystans 9,74 km i wdrapaliśmy się na wysokość 462m. Całe szczęście udało nam się uniknąć tłumów. Szlaki były puste i przyjemnie ciche. Drogą powrotną spotkaliśmy już kilku turystów.
Sam szlak nie jest zbytnio wymagający. Szliśmy wolnym tempem z licznymi przerwami na picie, napawanie się widokiem i kilka zdjęć. Na początku czeka na Ciebie dość ostre podejście. Potem droga jest już  przyjemna. Warto zaopatrzyć się w dobre buty – pełno tam nierównych kamieni, z których stopa łatwo może zjechać. Psie łapki też bez większego problemu dawały radę. Gdy już dogadaliśmy się z Szamanowym w kwestii tempa oraz schodzenia – szło nam się bardzo przyjemnie. W takich miejscach pies zazwyczaj tupta na smyczy przypiętej do szelek lub obróżki. Staram się unikania luźnego biegania – nie chcę nieprzyjemnych sytuacji. Jedyny moment gdy pies rzeczywiście był bez smyczy to wtedy, gdy chciałam zrobić jakieś zdjęcie lub szybkie ujęcie kamerką. Bardzo brakowało mi pasa do dogtrekkingu i liny z amortyzatorem, które leżą zamknięte w szafie… Jeżeli masz taki sprzęt pod ręką nie zawahaj się go użyć!
Niestety Dom Turysty na szczycie nie jest miejscem gdzie można wejść z psem. Na dworze jest zadaszone miejsce z ławeczkami gdzie można coś zjeść i chwilkę odpocząć – tam raczej nikt nie powinien się przyczepić o obecność pieseła.

To co najbardziej mnie zainteresowało to historia Ślęży sięgająca epoki brązu – 700 r. p.n.e.!  Góra stanowiła miejsce kultu religijnego pradawnych. Nie bez przyczyny nosi nazwę Góry Bogów czy też Świętej Góry. Według historyków stanowiła ośrodek kultu solarnego. W kronikach możemy przeczytać liczne wzmianki podobnych do tej:

Owa góra wielkiej doznawała czci u wszystkich mieszkańców z powodu swego ogromu oraz przeznaczenia, jako że odprawiano na niej przeklęte pogańskie obrzędy

Na szlaku znajdziesz pradawne rzeźby (panna z rybą, niedźwiedzia, grzyba i mnicha), pozostałości kamiennych wałów oraz nieco ‚nowszą’ wieżę Bismarcką. Góra jest owiana szczyptą intrygującej tajemnicy pradawnych wierzeń. Z początkiem chrystianizacji Polski, Ślęża stanowiła ostatni bastion polskich pogan. Na górze powstał jednak zakon (później przeniesiony do centrum Wrocławia). Do dziś możemy zobaczyć kościół pod wezwaniem Nawiedzenia NMP z 1852 roku. Zwiększenie chrześcijańskich wpływów stopniowo wyeliminowało pogańskie wierzenia z okolic masywu.  Bardzo żałuję, że pokazywanie w Polsce tradycji Słowian, Celtów i innych pradawnych kultur nie jest popularne. Czasami nawet niektóre z inicjatyw są bezsensownie tłumione przez Katolików…

Wokół góry narosło wiele legend. Przyczynił się do tego z pewnością specyficzny mikroklimat panujący w okolicy. W Internecie udało mi się wyszukać, że Masyw Ślęży jest miejscem, w którym burze zdarzają się najczęściej, wiosna przychodzi później, a lato trwa o kilka tygodni krócej. Według legend pod górą znajdują się zasypane wrota piekieł lub śpi pod nią 7 rycerzy, których obudzenie będzie zwiastowało koniec świata.

Więcej ciekawostek o górze możesz znaleźć TUTAJ. Bez problemu trasę pokonasz z psiakiem, czeka na Ciebie wiele pozytywnych wrażeń i piękne widoki. Nam wyprawa bardzo się spodobała. Pewnie wrócimy tam jeszcze nie raz i nie dwa. Szaman też wydawał się być szczęśliwym i zmęczonym pieskiem. Z całego serducha polecamy i podsyłamy naszą prywatną relację z podbijania szczytu!

avatar
Autor Gosia Czekała

Jest już 7 komentarzy

  1. Ale super macie z tą Ślężą za oknem! Szkoda tylko, że Dom Turysty nie lubi piesków. W ogóle, mam wrażenie, że w Polsce z psem w góry na całkowitym totalnym legalu jest wyjechać coraz trudniej – strasznie to przykre! 🙁

    1. Niestety racja i wielka szkoda… Całe szczęście, że jest jeszcze kilka pewnych miejscówek 🙂

  2. Jak Wam się skończą pomysły na wędrówki w Polsce, to z całego serducha (a nawet dwóch) polecamy Słowację! Kiedyś zwiedzałam sama, teraz we wszystkie najpiękniejsze miejsca zabieram moje ukochane 4 łapy – warto! 😀

    1. Słowacja i Czechy są przepiękne i sporo szlaków na które bez problemu można wejść z psem 🙂 Mamy w planach 😀

  3. czekaj czekaj . Piszesz o naszej Ślęży? tej na którą wdreptałyśmy już prawie wszystkimi szlakami z pufiokami, a przy ostatnim razie mimo niezgubienia się myślałam że padnę i ducha wyzionę ? 🙂
    jeśli tak, to do schronu na szczycie można z psem. Tzn my z dwoma albo i trzema wbijaliśmy i sporo psów poza naszymi marynowało się pod krzesłami. Fakt-jak jest letni tłum to tylko omijać jak najszerszym łukiem, bo wiesz- joreczek Perełka może zagryźć nawet Szamana, ale ze strony obsługi nigdy nie usłyszeliśmy „won!” 😉 może mieliście pecha jak my z podobno super psiolubnym schronem Jagodna ?
    Musicie z nami się wybrać , może takie kundle jak pufioki wpuszczają a rasowców się boją ? ;P

    1. Dokładnie o tą samą Ślężę 😀 Mnie odstraszyła tabliczka i nawet nie podejmowałam prób włamu z psem 😉 Fakt faktem, plastikową na wodę dostałam i to w całkowitym gratisie do wody mineralnej. Może nie taki ten diabeł straszny… A z Wami się z dziką radością wybierzemy – w końcu Wrocław się musi trzymać razem! 😀

      1. No to proszę Państwa, tylko ogarniemy się ludzko i machniemy te zawody teraz i jeśli uda nam się permanentnie nie zagubić i wrócić biorę na siebie próbę zgarnia terminu i w końcu wspólnego spaceru śjakiegoś 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *